Kryminalna historia kapitalizmu – to między innymi prześladowania i zabójstwa ludzi, którzy strajkowali i należeli do związków zawodowych. Ważny epizod z tej historii opisuje podcast Lewy Interes.
Na przełomie XIX i XX wieku w USA – szczególnie w Appalachach i na górskich terenach Kolorado – toczył się konflikt znany dzisiaj pod nazwą wojen węglowych. Wokół zyskownych kopalni działały miasteczka założone przez prywatne przedsiębiorstwa. Żyjący tam górnicy często reprezentowali pierwsze pokolenie imigrantów, nie znali dobrze angielskiego, byli wykorzenieni i nie mieli dokąd odejść. Dlatego pozostawali na łasce firm, do których należało w okolicy wszystko, od domów po sklepy.
Właściciele przedsiębiorstw wykorzystywali swą pozycję, zakazując zgromadzeń, wystąpień publicznych, wydawania niezależnych gazet, otwierania własnych biznesów, a nawet kupowania dóbr poza granicami miasteczka. Przypominało to relacje szlachty i chłopów pańszczyźnianych. Rzecz jasna działo się tak na mocy kontraktu, który teoretycznie każdy mógł zerwać albo przynajmniej go nie podpisać; w praktyce jednak oznaczałoby to wyrzucenie z miasta na odludzie oraz utratę środków do życia. Dodatkowo kapitaliści oszukiwali górników, manipulując ważeniem węgla, by jak najbardziej obniżać płace.
Żeby mieć jakąkolwiek kartę przetargową, górnicy zrzeszali się w związkach zawodowych, protestowali i strajkowali. A właściciele tłumili sprzeciw, korzystając między innymi z usług Agencji Pinkertona oraz Agencji Detektywistycznej Baldwina–Feltsa. Zatrudniane przez tę ostatnią osiłki potrafiły na przykład wyrzucać z domów żony i dzieci strajkujących.
*
Jeden z najbardziej znanych protestów miał miejsce w latach 1913–1914 w mieście Ludlow. Skierowany był przeciw koncernowi Colorado Fuel and Iron, którego współwłaścicielem był magnat John D. Rockefeller Jr. W kulminacyjnym momencie do miasteczka przybyli żołnierze Gwardii Narodowej Kolorado i to oni stali się sprawcami masowego zabójstwa. 20 kwietnia 1914 roku zaczęli strzelać z karabinów maszynowych do namiotów, w których przebywali strajkujący wraz z rodzinami. W jamie pod jednym z namiotów próbowały się schronić cztery kobiety i jedenaścioro dzieci; gdy namiot został podpalony, większość zginęła przez uduszenie. Obecnie przyjmuje się, że w masakrze zabito łącznie 25 osób.
Przywódca żołnierzy, generał John Chase, został później w 1916 roku zmuszony do ustąpienia; zmarł w roku 1918 na zapalenie płuc. Nigdy nie został skazany, podobnie jak major Patrick Hamrock i porucznik Karl Linderfelt, którzy brali bezpośredni udział w masakrze i być może również w zabójstwie lidera strajku Louisa Tikasa. Łącznie pod sąd wojenny w Kolorado trafiło 22 żołnierzy Gwardii Narodowej, w tym 10 oficerów; wszyscy zostali uniewinnieni. Masakra w Ludlow oburzyła jednak opinię publiczną i wraz z innymi protestami przyczyniła się do późniejszych reform. W samym Kolorado związki zawodowe upowszechniły się w latach 30., gdy w całym kraju realizowano politykę Nowego Ładu [1].
O wojnach węglowych słucha się jak o filmie, lecz wydarzyły się naprawdę. Raz jeszcze polecam poświęcony im odcinek Lewego Interesu, zatytułowany „Wojny węglowe: powrót górników” – zawiera bardzo ciekawe informacje, jest także znakomicie poprowadzony.
Ruiny Ludlow po ataku Gwardii Narodowej Kolorado
Zdjęcie w domenie publicznej, znalezione w Wikipedii
Dodam, że dziś już szczęśliwie kapitaliści, korporacje czy wojsko nie mogą bezkarnie zabijać nieposłusznych pracowników, pracownic oraz ich dzieci. Przynajmniej nie na Zachodzie, bo na przykład w krajach Ameryki Łacińskiej wciąż to robią [2]. Dziś w Europie i Ameryce Północnej stosuje się inne metody, zależnie od tego, jakiego rodzaju „union busting” jest dopuszczalny w danym kraju.
W Polsce typową metodą są zwolnienia dyscyplinarne szefów, szefowych i wiceszefów związków zawodowych. Pod koniec 2021 roku Adriana Rozwadowska wymieniała firmy, które sięgnęły po tę metodę: Amazon, Lidl, Netię, mBank, Adient Polska, Genpact, Pocztę Polską, PLL LOT, Tesco, Wars, SOK, Kaufland, Volkswagena, Jysk, Aelię, Chung Hong. „W kilku przypadkach sądy już przywróciły związkowców do pracy, w większości wiadomo, że to zrobią, bo powody dyscyplinarek są zwyczajnie naciągane”.
Za to łamanie prawa firmom prywatnym i państwowym nie grozi praktycznie nic. Muszą tylko wypłacić zaległe pensje, jeżeli tak po latach orzeknie sąd pracy. A przez te lata wyrzucone osoby muszą sobie radzić bez prawa do zasiłku, mogą też długo nie znaleźć nowego zatrudnienia, bo zwolnienie dyscyplinarne – nawet bezprawne – nierzadko działa jak wilczy bilet.
*
Nie jest więc tak, że wojny węglowe nastąpiły gdzieś i kiedyś, bez żadnego związku z nami. Jest raczej tak, że przypominają nam o istocie rynku pracy we współczesnym kapitalizmie. Na tym rynku pracownice i pracownicy muszą samodzielnie dbać o swoje prawa, również organizując się w związkach zawodowych. Nikt tego za nas nie zrobi, a wielu będzie nam w tym przeszkadzać.
Możemy być wdzięczni poprzednikom i poprzedniczkom, od dawnych amerykańskich górników aż po pierwszą Solidarność. Możemy być wdzięczni, że dziś w naszej części świata do strajkujących nie strzela się ostrą amunicją, jak w miasteczku Ludlow oraz kopalni „Wujek” (przemoc przeciw pracującym to również PRL, nie tylko kapitalizm). Ale niektóre z naszych praw pracowniczych – także te do zrzeszania się w związkach zawodowych – cały czas są ograniczane. I to samo się nie zmieni.
[1] Zob. hasło w „Encyclopaedia Britannica”, opracowanie autorstwa Deana J. Saitty z Uniwersytetu w Denver, a także hasło o masakrze w Ludlow w Wikipedii oraz hasła poświęcone Chase’owi, Hamrockowi i Tikasowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz