środa, 25 stycznia 2023

Klucze do „Białego Lotosu”

Był to bodaj trzeci rok studiów, gdy osiągnąłem swój największy sukces w kalamburach. Wiadomo było, że hasłem do odgadnięcia jest tytuł książki. Pokazujący znajomy podniósł dłonie nad głowę, po jej bokach, przez co przypominały rogi. Potem skierował je przed siebie, w prostej linii. Od razu zgadłem, że hasło brzmi: „Dawna droga, którą kroczyli ludzie niegodziwi”.

Kalambury są niebezpieczne, gdy hasła układają ludzie, którzy dobrze się znają i mają dużo wspólnych skojarzeń. To był właśnie ten przypadek. Razem z kolegą zaczytywaliśmy się wtedy w książkach francuskiego antropologa Renégo Girarda; jedna z nich nazywała się „Kozioł ofiarny”, więc widząc rogi w kalamburach, od razu pomyślałem o jej autorze. „Dawna droga…” zaś to, rzecz jasna, tytuł innej Girardowej pracy.

Z czasem entuzjazm minął. Dawno już nie czytałem prac Girarda; myślę też, że miałbym dziś więcej zastrzeżeń do tej próby stworzenia jednej wielkiej teorii, która wyjaśni równocześnie początki człowieczeństwa, pożądania, religii i przemocy. Niemniej był to bardzo ciekawy interpretator kultury i choćby do książki „Szekspir. Teatr zazdrości” chętnie bym kiedyś wrócił.


Nie spodziewałem się, że Renégo Girarda czytali też twórcy „Białego Lotosu”. W drugim sezonie Ethan Spiller mówi Cameronowi Sullivanowi, że jego problemem jest „pragnienie mimetyczne”. Chodzi o to, że Cameron uwodził kiedyś dziewczyny, które podobały się Ethanowi, a teraz zdaje się mieć chrapkę na jego żonę Harper.

„Pragnienie mimetyczne” to pojęcie stosowane przez Girarda. Twierdzi on, że dzieje ludzkości są pełne historii, w których jedni naśladują (imitują) pragnienia drugich, seksualne i inne. Jeśli proces ten trwa wystarczająco długo, ostatecznie wszyscy zaczynają pragnąć tego samego i rywalizować o wspólny przedmiot pożądania. To kończy się albo wybuchem powszechnej przemocy – która fizycznie niszczy daną grupę – albo procesem ofiarniczym, w którym ujednorodniona społeczność umiejscawia wszelką różnicę i winę w koźle ofiarnym (zwierzęciu, człowieku, mniejszości), zabija go i następnie wypiera pamięć o tych zdarzeniach, aby rozpocząć nowy mimetyczny cykl.

Girard twierdzi, że ślady procesu ofiarniczego zachowują się w kulturze, na przykład w nordyckim micie o śmierci boga Baldura. Oto jego matka, Frigg, skłoniła wszystkie rzeczy, aby przysięgły, że nie zranią jej syna. Na to bogowie wymyślili zabawę, w której otoczyli go kręgiem i strzelali do niego z łuków, cięli go ostrzami, obrzucali kamieniami, udając tylko, że chcą go skrzywdzić. Niestety za sprawą oszusta Lokiego brat Baldura, Hodur, dołączył do innych, używając broni wykonanej z jemioły. A ta była jedynym bytem, od którego Frigg nie odebrała przysięgi. I tak zginął Baldur – według mitu. Według Girarda zaś krąg bogów to odległe przetworzenie rzeczywistego koła, w którym niegdyś zebrała się pewna społeczność, by uśmiercić kozła ofiarnego.

Naśladowanie pragnień prowadzące do przemocy – myślę, że to ciekawy klucz do czytania drugiego sezonu „Białego Lotosu”. Nie otwiera może wszystkich drzwi, lecz niektóre na pewno tak.

*

Jest również inny klucz, związany z historią seksualności. Mówi o tym Kamil Karczewski w wywiadzie przeprowadzonym dla OKO.press przez Antona Ambroziaka i Dominikę Sitnicką. Zwraca uwagę, że akcja drugiego sezonu nieprzypadkowo dzieje się w sycylijskim miasteczku Taormina. Zobaczcie:

„W latach 70. XIX wieku do Taorminy przyjechał niemiecki baron Wilhelm von Gloeden. Dziś nazwalibyśmy go gejem. W tym czasie w Niemczech, podobnie jak i w Wielkiej Brytanii, homoseksualizm był przestępstwem karanym więzieniem. Natomiast na południu Włoch nie tylko nie było takich przepisów, ale miejscowa kultura była dość homosocjalna.

[…] Von Gloeden stał się słynny w Europie jako fotograf aktów przedstawiających lokalnych chłopców, których pozował na greckich bożków, czy antycznych pasterzy. Zdjęcia te nęciły bogatych turystów z Wielkiej Brytanii, Niemiec, ale też z Polski, na przykład Karola Szymanowskiego, do poszukiwania tego zaginionego świata, w którym – jak wierzyli – homoseksualiści mogli czuć się wolni. Mogli żyć w słońcu, otoczeni południową przyrodą i widoczną spuścizną starożytności.

[…] Drugą stroną tego zjawiska był fakt, że między biedną wioską a willą von Gloedena wykształciła się specyficzna relacja seksualnej i finansowej zależności.

[…] Kiedy, znając historię Taorminy, śledzimy w „Białym Łotosie” losy miejscowych sexworkerek, Lucii i Mii, trudno oprzeć się wrażeniu, że odbijają się w nich te dawno minione wydarzenia. I mimo że od tamtego czasu minęło ponad sto lat, pojawiające się pytanie jest ciągle aktualne. Do jakiego stopnia młodzi Sycylijczycy i Sycylijki są ofiarami majętnych przybyszów z Północy. A w jakim stopniu sami i same wykorzystują sytuację, która się nadarza wraz z bogactwem i naiwnością turystów”*.

Polecam ten wywiad, podobnie jak popularny wątek twitterowy opublikowany wcześniej przez Kamila Karczewskiego. A jeżeli jeszcze nie znacie „Białego Lotosu”, to prędziutko!


* Jeśli nie chcecie spoilerów, to na tym ostatnim zdaniu skończcie czytać wywiad.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz