czwartek, 24 listopada 2022

O historii polskich konwentów fantastyki

Czym dokładnie są wydarzenia, które od dekad gromadzą miłośników i miłośniczki fantastyki? I jaka jest historia konwentów fantastycznych w Polsce?

Poniższy tekst ukazał się w 2015 roku w serwisie Dzika Banda. Po paru latach serwis zniknął z internetu, a tekst wraz z nim. Publikuję go znowu, z bardzo drobnymi zmianami oraz innymi ilustracjami. Siłą rzeczy nie obejmuje kilku ostatnich lat, w tym szczególnie pandemii COVID-19.

Trójka uczestników festiwalu Pyrkon w kostiumach postaci z uniwersum Warhammera, Poznań, 2018 rok
Źródło: Wikimedia Commons, zdj. Wojciech Kuchta (Klapi). 
Licencja: CC BY-SA 4.0

Wyraz „konwent” pochodzi od angielskiego convention, oznaczającego zjazd, kongres, zlot. Istnieją konwenty poświęcone literaturze, filmowi, komiksowi, serialom, grom planszowym, fabularnym, bitewnym, terenowym… Wspólnym mianownikiem jest tutaj kultura popularna, ale poszczególne imprezy mogą być bardzo odmienne pod względem personalnym, organizacyjnym oraz tematycznym. Różna jest także wielkość konwentów: od kameralnego Seminarium Literackiego w Chorzowie, zbierającego zwykle mniej niż sto osób, aż po ogromny poznański Pyrkon, który według oficjalnych informacji zgromadził w 2015 roku ponad 31 tys. uczestników. Duże przedsięwzięcia są z zasady wielotematyczne, skierowane do rozmaitych grup odbiorców; mniejsze wydarzenia nieco częściej skupiają się na pojedynczej dziedzinie popkultury.

Poczesne miejsce na polskiej mapie takich imprez zajmują konwenty fantastyki – fikcji literackiej (oraz kinowej, telewizyjnej itd.) osadzonej w światach nieprawdopodobnych lub wręcz niemożliwych. Różnorodności utworów fantastycznych towarzyszy bogactwo nazw gatunków i podgatunków, jednak zwykle wskazuje się dwie podstawowe konwencje: science fiction i fantasy. Fantastykę naukową pisali w Polsce m.in. Janusz A. Zajdel i Stanisław Lem, a obecnie najbardziej rozpoznawalnym jej twórcą jest Jacek Dukaj; fantasy znamy z twórczości wiedźmińskiej Andrzeja Sapkowskiego czy też książek Anny Brzezińskiej.

Strukturę typowego weekendowego konwentu tworzy program podzielony na godzinne części. Obejmuje on prelekcje i dyskusje (dotyczące zarówno fantastyki, jak i historii, nauki czy kultury popularnej), spotkania z pisarzami oraz wydawcami, konkursy, turnieje i różnego rodzaju gry. Ponadto przez cały czas imprezy dostępny jest Games Room, czyli wypożyczalnia gier planszowych i karcianych; można też odwiedzać stoiska wystawców (np. książkowych). Niektóre konwenty sprowadzają gości z zagranicy – najgłośniejszymi z nich byli Terry Pratchett (gość Polconu w 1998 roku) oraz George R.R. Martin, przez organizatorów Festiwalu Fantastyki w Nidzicy w 2011 roku zaproszony podobno z trzyletnim wyprzedzeniem. Zdarzają się również inne atrakcje, od pokazów po koncerty.

Zdecydowana większość uczestników ma od kilkunastu do trzydziestu kilku lat. Wiek, wspólne zainteresowania oraz świąteczna atmosfera konwentów sprzyjają tworzeniu więzi. Wśród stałych bywalców, którzy mają już rozbudowaną sieć kontaktów środowiskowych, możliwość spotkania ze znajomymi z różnych miast może być nawet główną motywacją dalszego udziału w imprezach.

14 edycja konwentu Worldcon, Nowy Jork, 1956 rok
Źródło: konto Slomuse, Flickr. Licencja: CC BY-SA 4.0

Początki

Konwenty przygotowywane są przez fanki oraz fanów: osoby czynnie interesujące się wybranymi utworami, gatunkami bądź odmianami kultury popularnej. Zasadniczą formułę takich imprez wypracowano w Polsce w ramach fandomu fantastyki (słowo „fandom” oznacza krajową lub międzynarodową zbiorowość fanowską). Przypominają one konwenty amerykańskie, co jest jednym z wielu przejawów oddziaływania kultury Stanów Zjednoczonych na polskie środowisko fantastyczne. Związek ten widać m.in. w nazewnictwie: „fandom”, „konwent”, „Games Room” – to wszystko zapożyczenia.

Za symboliczny początek krajowego fandomu fantastycznego można uznać rok 1976. Członkowie powołanego właśnie Ogólnopolskiego Klubu Miłośników Fantastyki i Science Fiction (działającego w ramach Socjalistycznego Zrzeszenia Studentów Polskich) wzięli wówczas udział w III Europejskim Kongresie Science Fiction organizowanym przez poznański oddział Związku Literatów Polskich pod przewodnictwem pisarza Czesława Chruszczewskiego. W następnych latach fani przygotowywali już własne konwenty, choć w owym czasie wymagało to jeszcze licznych uzgodnień z władzami państwowymi.

W latach osiemdziesiątych wiele się zmieniło. W 1985 roku w Polsce istniało już ponad trzydzieści klubów fantastyki, z których część należała do Polskiego Stowarzyszenia Miłośników Fantastyki z siedzibą w Warszawie, część natomiast funkcjonowała niezależnie. W tym samym roku w Błażejewku pod Poznaniem odbył się pierwszy Polcon, który – dzięki udziałowi klubów z całego kraju – miał wspomóc integrację podzielonego fandomu. Na konwencie zamierzano przyznać fanowską nagrodę „Sfinks” Januszowi Andrzejowi Zajdlowi jako autorowi powieści fantastycznonaukowej Paradyzja. Pisarz jednak zmarł przed konwentem, dlatego postanowiono nazwać laur jego imieniem.

Nagroda Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla jest do dzisiaj najważniejszym wyróżnieniem literackim dla krajowej fantastyki. Tradycyjnie co roku wręcza ją Jadwiga Zajdel, wdowa po zmarłym patronie. W historii nagrody zapisali się również autorzy rozpoznawani poza środowiskiem fantastycznym: Edmund Wnuk-Lipiński, Wit Szostak, Łukasz Orbitowski, a także Sapkowski oraz Dukaj. Dostępne w internecie listy laureatów i laureatek – tudzież nominacji – stanowią całkiem dobry przewodnik po historii polskiej fantastyki.


Anna Kańtoch i Jacek Dukaj, laureaci Nagrody Zajdla w 2011 roku, Poznań, konwent Polcon
Źródło: Wikimedia Commons, zdj. Wojciech Kuchta (Klapi). Licencja: CC BY-SA 3.0

Po 1989 roku

Pierwsze lata transformacji nie były najlepszym czasem dla konwentów. Gospodarcza niestabilność kraju utrudniała organizację i niekorzystnie wpływała na frekwencję. Jednak ruch konwentowy przetrwał, a potem rozkwitł.

Przez pewien czas po przemianach ustrojowych imprezy fanowskie urządzano niemal wyłącznie w szkołach, część wynajętej przestrzeni wykorzystując w charakterze sal noclegowych (spano zwykle w śpiworach, na rozłożonych na podłodze karimatach). Powszechnie przyjmowano zasadę „od fanów dla fanów”, wyrażającą się np. w tym, że wszyscy uczestnicy – od licealistów po cenionych twórców fantastyki – mówili sobie po imieniu. Standardy organizacyjne nie były najwyższe, ale środowiskowych norm i oczekiwań nie wyznaczał etos efektywnego profesjonalisty, lecz fana: amatora pragnącego kontaktu z innymi osobami, które dzielą jego zainteresowania.

Przełomowym konwentem był czterodniowy Polcon 2007 w przestrzeni konferencyjnej stołecznego Hotelu Gromada. Nawet największe z dotychczasowych wydarzeń – wśród nich poprzedni Warszawski Polcon w 1999 roku – bardzo rzadko przekraczały limit tysiąca uczestników, w tym wydarzeniu zaś wzięło udział 2177 osób. Obecnie rekordy frekwencji bije Pyrkon, nazywany dziś przez organizatorów raczej festiwalem niż konwentem (słowo „konwent” nie jest całkiem czytelne dla odbiorców spoza fandomu). W latach 2011–2015 na festiwalu pojawiało się kolejno: 3660, 6508, 12 299, około 25 000, wreszcie 31 495 uczestników.

Dla osób zainteresowanych fantastyką rytm polskiego życia konwentowego wyznacza kilka wydarzeń, które odbywają się w podobnym terminie każdego roku. Sezon otwiera kwietniowy Pyrkon, po nim następują Wrocławskie Dni Fantastyki (czerwiec), warszawska Avangarda (sierpień), regularnie zmieniający lokalizację Polcon (sierpień lub wrzesień), toruński Copernicon (wrzesień) i wreszcie Falkon (listopad). Nie brakuje też mniejszych imprez, liczących poniżej tysiąca uczestników. Wiele wydarzeń nadal odbywa się w szkołach, jednak duże konwenty organizowane są zwykle na wyższych uczelniach, oferujących więcej przestrzeni i przynoszących pewien prestiż. Czasem w grę wchodzą również inne lokalizacje – na przykład od 2011 roku Pyrkon odbywa się na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich, a od roku 2012 miejscem Falkonu są Targi Lublin SA.

Opierając się na danych z serwisu „Informator Konwentowy” oraz obliczeniach fanów Marcina Wrońskiego i Jakuba Rzepeckiego, liczbę konwentów w Polsce w ostatniej dekadzie oszacowałbym na średnio 70–80 rocznie. Oczywiście najwięcej wydarzeń ma miejsce w lipcu i sierpniu – w tym roku trudno znaleźć letni weekend, w który nie odbywałyby się przynajmniej 2–3 imprezy. Nie sposób określić jednoznacznie, jaki procent polskich konwentów stanowią przedsięwzięcia, w których ważną rolę odgrywa fantastyka, ale odsetek ten jest niemały.


Jeden z punktów programu konwentu Polcon, Poznań, 2015 rok
Źródło: Wikimedia Commons, zdj. Wojciech Kuchta (Klapi). Licencja: CC BY-SA 4.0

Napięcia

Ruch konwentów fantastyki jest niewątpliwie zjawiskiem wartościowym. Dobrze świadczy o kreatywności fanów oraz ich zdolności do współpracy, pokazuje także potencjał społecznej samoorganizacji. Konwentowe spotkania dają niekiedy początek długoletnim znajomościom, przyjaźniom, a nawet małżeństwom; są również sposobem uczestnictwa w kulturze. Ale polskie środowisko fantastyczne nie jest utopią – jak każda zbiorowość, tak i ono ma swoje wewnętrzne konflikty. Przyjrzyjmy się dwu przykładom.

W 2014 roku organizatorzy Pyrkonu opublikowali krótki film „Kostki zostały rzucone”. Pokazuje on młodą kobietę zrzucającą kolejne fragmenty garderoby, a następnie zanurzoną w wannie pełnej kostek do gry. Nagranie natychmiast zostało skrytykowane, ale też szybko pojawili się jego obrońcy; internetowy spór toczył się przez wiele dni. To bodaj najjaskrawszy przykład fandomowych konfliktów, które wiążą się z kulturowym podkreślaniem seksualności postaci kobiecych. Jednocześnie trzeba wspomnieć o tym, że na wielu imprezach – również na Pyrkonie – wprowadza się procedury ułatwiające zgłaszanie ewentualnych przypadków molestowania (a także kradzieży, nękania itd.), wzorowane na brytyjskich czy amerykańskich anti-harassment policies.

W ostatnim czasie kwestia przedstawień medialnych (tym razem nie płciowych, lecz rasowych) powróciła w dyskusji o braku postaci innych niż białe w grze Wiedźmin 3, odwołującej się do niezwykle popularnych w Polsce powieści fantastycznych Andrzeja Sapkowskiego. Widać tutaj, że granice między „fandomem fantastyki” a np. „fandomem gier wideo” nie są ścisłe.

Inny środowiskowy konflikt można powiązać z dylematami aktywności pozarządowej (konwenty bardzo często organizowane są przez formalnie zarejestrowane stowarzyszenia). Jak zauważa Ilona Iłowiecka-Tańska w książce Liderzy i działacze, etos budowniczych trzeciego sektora w Polsce wczesnych lat dziewięćdziesiątych ukształtowany był przez długą tradycję pracy społecznej. Sięgała ona jeszcze do pierwszej połowy XX wieku, a w pewnym sensie nawet do epoki stanisławowskiej. Jednak nowe uwarunkowania – w tym zachodnie programy pomocowe, hasło społeczeństwa obywatelskiego oraz importowana w znacznej mierze z USA koncepcja organizacji pozarządowych – doprowadziły do zmiany tego etosu. Wskutek tego wielu z działaczy trzeciego sektora myśli o swojej pracy w kategoriach zarobku lub samorozwoju, nie wyrzeczenia, służby i obowiązku; przedkłada wymierne efekty nad pełną ofiarności lub entuzjazmu motywację; wreszcie wpisuje podejmowaną aktywność w kontekst projektów, konkursów i rywalizacji.

Przemiana ta – niosąca zarówno pozytywne, jak i negatywne konsekwencje – ma wiele wspólnego z procesami zachodzącymi np. w polskim harcerstwie. W gronie miłośników fantastyki uwidacznia się w dyskusjach o pożądanym modelu konwentów. Upraszczając: jedni mówią, że powinny one pozostać imprezami przygotowywanymi w całości na zasadzie wolontariatu, bez zniżek lub zwolnień dla prelegentek i prelegentów. W końcu wszyscy jesteśmy fanami – jeśli grupka znajomych zbiera się przy ognisku, to nikt nie odmówi przyniesienia gitary tylko dlatego, że przecież wpłacił już składkę na kiełbaski. Drudzy twierdzą, że organizatorzy pracujący nad konwentem wiele miesięcy (bezpośrednio przed wydarzeniem jest to właściwie dodatkowy etat, do tego dochodzą m.in. koszty paliwa i rozmów telefonicznych) powinni otrzymywać wynagrodzenie, finansowane np. z dotacji państwowych i samorządowych. Premiowane powinny być również osoby prowadzące punkty programu: jeżeli nie wynagrodzeniem, to przynajmniej zwolnieniem z opłaty za wstęp na imprezę.

Przynajmniej dwie imprezy w Polsce, Pyrkon i Falkon, wprowadzały już – jak dotąd niewysokie – wynagrodzenia dla części organizatorów. Są to jednocześnie dwa największe tego rodzaju przedsięwzięcia w kraju. W najbliższych latach można się spodziewać równoległego funkcjonowania obu typów wydarzeń: paru dużym festiwalom będzie towarzyszyła znaczna liczba mniejszych imprez (także tych dwu- czy trzytysięcznych). Trudno jednak powiedzieć, jakie będą konsekwencje długoterminowe. W wariancie pesymistycznym organizatorzy mniejszych wydarzeń zniechęcą się do działalności w fandomie, widząc, jak inni zarabiają na festiwalach. Podobnie twórcy programu zaczną oczekiwać finansowej rekompensaty za swój wkład, a otrzymując ją wyłącznie na dużych imprezach, zrezygnują z udziału w pozostałych. Z kolei wariant optymistyczny oznaczałby, że doświadczeni organizatorzy zachowają pasję, a dzięki zarobkom z konwentów będą mogli zrezygnować z części lub nawet całości pracy zawodowej, zatrudniając się na podobnych zasadach jak dziś pracownicy niektórych fundacji.

Konwenty i festiwale fantastyki stają się coraz bardziej widoczne. Wynika to z sukcesu imprez takich jak Polcon, Falkon i Pyrkon, ale też z popularności kultury fantastycznej i zjawisk pokrewnych w rozmaitych mediach (komiksy i kino superbohaterskie, kasowe filmy osadzone w kosmosie, nadzwyczajne powodzenie serialu Gra o tron etc.). Warto więc stawiać pytania o przeszłość, teraźniejszość i przyszłość działalności miłośników fantastyki.

Pisząc o początkach krajowego fandomu fantastyki, korzystałem z tekstu Aleksandry Wierzchowskiej „Literacka subkultura? Polski fandom w latach osiemdziesiątych”.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz