środa, 16 listopada 2022

„It Follows”, czyli seks, śmierć i naprawdę dobry film

 

W moim mieszkaniu leci teraz muzyka z „It Follows” („Coś za mną chodzi”). To niskobudżetowy horror z 2014 roku w reżyserii Davida Roberta Mitchella. Jak na horror o nastolatkach przystało, istotną rolę gra tutaj i seks, i śmierć.

Zasadniczy pomysł na film jest prosty i wyjaśnia go jedna z postaci mniej więcej w dwudziestej minucie. Oto wśród nastolatków w pewnym mieście w USA krąży klątwa. Kiedy ktoś uprawia seks z przeklętą osobą, klątwa przechodzi na niego, a pozbyć się jej można tylko w jeden sposób: oddając ją kolejnej partnerce seksualnej lub partnerowi.

Jakie skutki niesie klątwa? Osobę, której dotknęła, zaczyna prześladować zjawa, której nikt inny nie widzi. Upiór przybiera różne postacie, zwykle dorosłych z czyjegoś otoczenia lub wręcz rodziny. Jest powolny, niemal spokojny, lecz nigdy się nie zatrzymuje. Kiedy podejdzie wystarczająco blisko – game over.

Taki film można zrobić bardzo źle, ale ten jest zrobiony bardzo dobrze. Mitchell wie, jak budować napięcie w poszczególnych scenach i sekwencjach. Gra też na kilku różnych lękach.

Plakat filmu „It Follows” („Coś za mną chodzi”)

W narracji nie brak elementu klaustrofobicznego – główna bohaterka, Jay, słyszy, że musi unikać pomieszczeń, z których jest tylko jedno wyjście. Ale ważniejszą cechą „It Follows” są szerokie ujęcia, mające w sobie coś z agorafobii: wszędzie może pojawić się fantom i nie ma jak uciec przed jego przerażającym widokiem.

Nietrudno skojarzyć też film z lękiem społecznym lub skopofobią (lękiem przed byciem obserwowaną), skoro nastoletnia bohaterka z powodu przygodnego seksu staje się obiektem tak bezlitosnej obserwacji. Odczytanie skupione na płci nasuwa się samo. A jak już przy nim jesteśmy, to „It Follows” na różnych etapach podsuwa nam też paru chłopaków, którzy chcą odbyć stosunek seksualny z Jay. Każdy ma inną motywację i w ten sposób męskie podejście do seksu (film jest w tej kwestii raczej binarny) także zostaje zbadane.

Na jednym z poziomów „It Follows” pokazuje kontakty seksualne jako śmiertelne zagrożenie. Z tej perspektywy interpretacja widma jako AIDS jest tak oczywista, że aż nudna. Szczęśliwie do tego film się nie sprowadza.

Sam reżyser podsuwa ciekawy pomysł (zaznaczając, że to tylko jedno z odczytań). Owszem, Jay „poprzez seks wystawia się na niebezpieczeństwo”, ale zarazem „seks jest jedynym sposobem, by uwolniła się od zagrożenia”. I dalej: „Wszyscy jesteśmy tutaj tylko na pewien czas. Nie uciekniemy przed tym, że jesteśmy śmiertelni. Jednak miłość i seks to dwa sposoby, aby – przynajmniej na chwilę – odsunąć od siebie śmierć”.

I jeszcze ostatnia interpretacja. Jedna ze scen seksu w filmie kończy się takim dialogiem:

– Czy czujesz się jakoś inaczej?
– [Potrząśnięcie głową]. A ty?
– Nie.

Seks może być kwestią życia i śmierci, ale nie musi. Może być wyjątkowo ważny albo może być czymś całkiem zwyczajnym. Dobrze, że Mitchell pamiętał i o tym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz