Być może znacie opowiadanie „Pierre Menard, autor Don Kichota”. Jorge Luis Borges przedstawia w nim fikcyjnego twórcę, który postanowił przepisać fragmenty słynnej powieści Cervantesa litera po literze. Pokazał tak, że ten sam tekst powstały w odmiennej epoce będzie czytany zupełnie inaczej. Nawet Borges nie wymyśliłby jednak prawdziwej historii, która miała miejsce blisko sto lat później.
Oto inny argentyński pisarz, Pablo Katchadjian, w 2009 roku wydał w paruset egzemplarzach książeczkę „Spasiony Alef”. Składała się ona z dwóch części: przepisanego z drobnymi zmianami Borgesowskiego utworu „Alef” (4000 słów) oraz własnego tekstu Katchadjiana (5600 słów). Zabieg swój twórca wyjaśnił w postscriptum. Dwa lata później María Kodama – profesorka literaturoznawstwa i wdowa po Borgesie – oskarżyła pisarza w sądzie o plagiat.
Z początku sprawa została oddalona, ale wznowiono ją po apelacji Kodamy. W 2015 roku Katchadjian usłyszał zarzuty. W obronie artysty wystąpił m.in. międzynarodowy PEN Club. Mimo to w 2016 roku twórca został skazany – w końcu nie za plagiat, lecz za publikację i zmianę tekstu Borgesa bez uzyskania zgody. Tym razem jednak sam złożył apelację i w roku 2017 został ostatecznie uniewinniony – nie bez zasługi uniwersytetów z paru kontynentów, które to uniwersytety podkreślały artystyczny charakter przedsięwzięcia Katchadjiana.
I tak to literatura zwyciężyła nad prawem autorskim. Przynajmniej w tej jednej historii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz