niedziela, 8 maja 2022

Poza Gowinem i poza Czarnkiem. O pewnym przemilczeniu w sporach wokół nauki

Dwa najbardziej wpływowe światopoglądy we współczesnej Polsce to prawicowość i liberalizm. Ich konflikt znajduje odzwierciedlenie również w tym, jak mówimy o polskiej nauce. W szczególności dotyczy to jej aspektu ponadnarodowego.

Z liberalizmem powiązane jest pojęcie umiędzynarodowienia. Zakłada ono, że nauka w Polsce (zwłaszcza w dyscyplinach społecznych i humanistycznych) w zbyt dużym stopniu zamyka się w granicach kraju. Aby to zmienić, trzeba zachęcać badaczy i badaczki do częstszego publikowania w zagranicznych czasopismach i wydawnictwach, zwłaszcza tych najbardziej prestiżowych – z reguły anglojęzycznych. Z takich założeń wychodziły reformy Barbary Kudryckiej i Jarosława Gowina.

Z prawicowością wiąże się narodowa odpowiedź na próby umiędzynarodowienia. Podkreśla ona znaczenie nauk humanistycznych i społecznych dla polskiej kultury i polskiego społeczeństwa, także w wymiarze lokalnym (miejscowości, powiatów, województw). Dąży się tutaj do zatrzymania i częściowego choć odwrócenia reform, które przedkładają język angielski nad polszczyznę. W ten sposób działa obecnie Przemysław Czarnek.

Podział ten jest oczywiście przybliżony. Można być prawicowym badaczem i dobrze się odnajdować w anglojęzycznym obiegu akademickim (jak Andrzej Nowak). Można bronić polskości w nauce i nie mieć przekonań konserwatywnych (jak część osób działających w Komitecie Kryzysowym Humanistyki Polskiej). Można być liberałem i nie lubić Jarosława Gowina, można krytykować anglocentryczne umiędzynarodowienie i nie być fanką Przemysława Czarnka. Najogólniejsze tendencje są jednak takie, jak to przedstawiłem.

Źródło: Reddit (nie jestem pewien, czy pierwotne)


Czego brakuje w obu podejściach? Otóż brakuje rozpoznania, że nauki humanistyczne i społeczne od dawna mają istotny składnik wielojęzyczny i ponadnarodowy. W różnych dziedzinach wiedzy wygląda to różnie, ale przykłady podać nietrudno. Otóż dla niektórych filozofek i filozofów istotniejszy od angielskiego jest język niemiecki (gdy zajmują się np. Kantem) czy francuski (gdy interesuje ich np. Kartezjusz). W środowisku historycznym odnajdziemy wiele przypadków współpracy z badacz(k)ami ze Słowacji, Czech lub Niemiec. Podobne tradycje można spotkać w slawistyce. I tak dalej.

Bywa i tak, że w tego rodzaju komunikacji naukowej używany jest język angielski. W tym wypadku jednak nie chodzi o włączenie się w centrum obiegu anglojęzycznego (wyznaczone przez uznanie środowiskowe, ale też przez wysokie wartości rozmaitych liczbowych wskaźników). Chodzi o posługiwanie się angielszczyzną w ramach współpracy regionalnej. Przykładem, który znam z własnej praktyki, są organizowane od 2014 roku konferencje CEEGS (Central and Eastern European Game Studies), poświęcone badaniom gier w Europie Środkowo-Wschodniej. Ilustracją z innej części świata może być naukoznawcze pismo „Tapuya”, redagowane przez osoby z Ameryki Łacińskiej, dla których językiem ojczystym jest hiszpański bądź portugalski, ale wydawane po angielsku przez koncern Taylor & Francis.

Źródło: internet


Tak uprawiana nauka niewątpliwie nie jest ściśle narodowa. Nie doceniają jej też jednak reformy operujące hasłem umiędzynarodowienia, skupione w znacznym stopniu na rankingach i wskaźnikach, które koncentrują się na uczelniach, wydawnictwach i czasopismach założonych w USA i Wielkiej Brytanii. Mamy więc lukę zarówno w dominującym na świecie (neo)liberalnym modelu polityki naukowej, jak też w narodowej reakcji na ten model. Wiele wskazuje, że nie jest to tylko polski problem.

Być może obecne badania nad wielojęzycznością nauk społecznych i humanistycznych, prowadzone w nurcie „higher education studies”, zwrócą uwagę samych badaczek i badaczy na istnienie owej luki. Ale samo jej dostrzeżenie jeszcze nie wystarczy. Potrzebujemy też siatki terminologicznej, która pozwoli ją analizować. Tymczasem główne pary pojęciowe stosowane w badaniach nad nierównościami w światowej nauce (centra i peryferie, globalna Północ i globalne Południe, kraje kolonizujące i kolonizowane…) pomijają to, co roboczo nazwać możemy regionalnym aspektem nauki.

*

Mocno myślę o tym, by w swojej pracy akademickiej zająć się właśnie tym zagadnieniem. Ale na razie – trailer.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz