1 marca 2011 roku w Lesie Kabackim nieznani sprawcy spalili żywcem
Jolantę Brzeską. Ta odważna działaczka lokatorska była najsłynniejszą ofiarą
brutalnej reprywatyzacji, w której chciwość czyścicieli kamienic – za
przyzwoleniem samorządów, wymiaru sprawiedliwości i polityków – doprowadziła do
tysięcy ludzkich tragedii. Obecnie w kinach można oglądać „Lokatorkę”, film fabularny
inspirowany tymi wydarzeniami.
Pierwsze kilkadziesiąt minut jest niezłe. Obserwujemy Janinę Markowską (tak nazywana jest w filmie Jolanta Brzeska) w jej mieszkaniu, na które parol zagiął Mariusz Rakowicz (tak nazywany jest w filmie czyściciel Marek Mossakowski). Widzimy, jak nękani są lokatorzy i lokatorki: zaczyna się od rozwiercenia chodnika przed samym wejściem na klatkę schodową, potem wynajęty opryszek wyrzuca kamieniczną pralkę przez okno, jeszcze później próbuje rozwiercić zamek w drzwiach Markowskiej. A w międzyczasie jeszcze dodatkowe opłaty i nagła podwyżka czynszu. Sam Rakowicz jest w tym wszystkim kompletnie demoniczny, ale w historycznej reprywatyzacji czyściciele kamienic także byli postaciami wprost komiksowo złymi. Co więcej, Markowska-Brzeska nie pozostaje w tym wszystkim bierna. Dokształca się w dziedzinie prawa, idzie przedstawić swoje racje na zebraniu rady miasta, manifestuje wspólnie z innymi lokator(k)ami – czyli jest tak, jak było.
Do kin w całej Polsce trafił więc film, dzięki któremu wiele osób po raz pierwszy poczuje, jakim koszmarem dla tysięcy Bogu ducha winnych rodzin była dzika reprywatyzacja. Widzowie zobaczą udrękę lokatorek i lokatorów, będą świadkami blokady nielegalnej eksmisji, ale też ujrzą skorumpowanych bądź bezdusznych policjantów, urzędników miejskich, prokuratorów, sędziów, dzięki którym handlarze roszczeń mogli bez przeszkód dręczyć ludzi i ostatecznie wyrzucać ich z domów. Usłyszą także o blokowanych przez polityków próbach uchwalenia ustawy reprywatyzacyjnej, a na początku i końcu filmu przeczytają plansze z podstawowymi danymi o wieloletnim przestępczym procederze, który miał miejsce nie tylko w Warszawie. To wszystko wartościowe i ważne.
Niestety większość dobrych rzeczy kończy się w filmie po morderstwie Markowskiej-Brzeskiej.
Kiedy działaczka znika ze sceny, zaczynamy oglądać zgrany schemat o młodej
ideowej policjantce, wbrew systemowi próbującej odkryć i ujawnić prawdę na
temat zbrodni. Sam wybór popularnej formy gatunkowej błędem nie był, ale końcowym
efektem jest historia po pierwsze konwencjonalna do bólu, po drugie rwana i niespójna,
w efekcie więc marna – zwłaszcza w porównaniu z realnym dramatem lokatorskim,
który udało się nie najgorzej oddać w pierwszej części. Po ekranie snują się tekturowe
zastępy, przypadkowe pobicia czy zabójstwa próbują wybudzić nas z
dramaturgicznej drzemki, okazjonalnie zaś pojawiają się nieudane powidoki z „Ślepnąc
od świateł” (Jan Frycz jako gruba ryba zjadająca mniejsze ryby, Kamil Nożyński jako
losowy bohater trzeciego planu – obaj bez ładu, składu i sensu).
Trochę to wszystko przypomina mi „Hiacynt”, który usiłował być jednocześnie thrillerem, romansem, dramatem rodzinnym, filmem społeczno-obyczajowym, kinem historycznym, opowieścią o homofobii, krytyką Polski i Bóg wie czym jeszcze. W całej tej niespójności poruszał jednak ważne problemy i podobnie robi „Lokatorka”. Sęk w tym, że oba filmy dzieli wyraźna różnica warsztatowa (prawdopodobnie też budżetowa). Dlatego pierwszą produkcję oglądałem mimo wszystko z pewną przyjemnością, a drugą – podkreślam, po początkowych kilkudziesięciu minut – z rosnącym rozczarowaniem.
Czy to źle, że powstał film o zabójstwie Jolancie Brzeskiej, nawet tak niedoskonały? Nie, myślę, że mimo wszystko dobrze. Ale będę czekał na lepszy.
„Lokatorka”, reż. Michał Otłowski, producent: Pokromski Studio, koproducent: TVP, 2021.
[W kontekście sprawy Jolanty Brzeskiej pisałem wcześniej o książce Piotra Ciszewskiego i Roberta Nowaka „Wszystkich nas nie spalicie”, a także o prawie do mieszkania. Jako redaktor Magazynu Kontakt polecę też dwa materiały na ten temat na naszych łamach: tekst Piotra Ciszewskiego „Ofiara reprywatyzacji”, napisany jeszcze w 2014 roku, i tegoroczną rozmowę Marty Zdanowskiej z Antonim Wiesztortem i Martą Burzą, którzy poznali Brzeską na protestach lokatorskich].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz