Parę szybkich przemyśleń o „Nie patrz w górę” („Don’t Look Up”). Raczej
dla tych, którzy już widzieli, czyli na oko dla połowy osób w mojej bańce.
Po pierwsze, ten film nie jest aż taki prosty, jak się wydaje. Jasne,
podstawowy przekaz do subtelnych nie należy: „Nauka mówi, jak uchronić się
przed coraz bliższą katastrofą, ale krótkowzroczność polityków, chciwość wielkich
kapitalistów, pogoń mediów za sensacjami i obojętność opinii publicznej mogą
sprawić, że utracimy tę szansę. A drugiej nie będzie”. Mamy tu też jednak inne
rzeczy: grę z konwencją katastroficzną, różnorodne i nie zawsze chwalebne postawy
samych naukowców (w tym współpracę niektórych z zepsutymi, ignorującymi
rzeczywistość elitami), przekłuwanie balonu Ligi Bluszczowej (pędzącą ku Ziemi kometę
odkrywają nie sławy z najbogatszych uczelni USA, lecz doktorantka państwowego Uniwersytetu
Michigan).
Po drugie, może o pewnych sprawach trzeba właśnie mówić prosto? Przecież zagrażającej nam wszystkim katastrofie klimatycznej (oczywistą jej metaforą jest kometa) naprawdę sprzyjają czynniki pokazane w filmie, poczynając od zachłanności koncernów paliwowych, które w sprawie ochrony środowiska oszukiwały ludzi dlazysku przez kilkadziesiąt lat. Może złożone teksty kultury są jednak trochę przereklamowane? Może czasami trzeba zwyczajnie nazwać zło – złem?
Po trzecie, nie jest to film optymistyczny. Brakuje w nim wiarygodnej wizji zbiorowego wysiłku, która mogłaby nas natchnąć nadzieją, że presja na rządy i korporacje ma sens. Czy to wada „Nie patrz w górę”? Trudno stwierdzić jednoznacznie, niemniej jest to słabość współczesnej kultury. Swego czasu mówił o tym literaturoznawca Marek Oziewicz w wywiadzie, którego udzielił mi dla Magazynu Kontakt:
Intencja wielu dystopii jest na pewno pozytywna: ktoś chce nas ostrzec, obudzić, potrząsnąć nami. Ale nieprzewidzianą konsekwencją pesymistycznych narracji jest podświadome programowanie nas w taki sposób, byśmy oczekiwali załamania cywilizacyjnego. […] Skłaniam się do perspektywy, w której światowa eksplozja dystopii jest rodzajem kapitulacji wyobraźni. […] [L]ogika tego systemu uznaje zapaść cywilizacyjną za konieczną konsekwencję teraźniejszości oraz koduje akceptację tej zapaści, bazując na założeniu, że nie ma alternatywy dla globalnego kapitalizmu.
Nie uważam, że każdy film o przyszłości naszej planety powinien być optymistyczny i pokazywać nowe ścieżki dla ludzkości. Czasem potrzebna jest też przestroga. Ale przestróg mamy już wiele. Nie wiem, czy akurat „Nie patrz w górę” powinno być inną opowieścią, ogółem jednak kultura popularna nie sprostała dotąd arcyważnemu wyzwaniu, którym jest odnowa naszej wyobraźni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz