Mamy w języku kolokwializmy, neologizmy,
frazeologizmy. I mamy coachyzmy.
Styl językowy polskich coachów i
trenerów rozwoju osobistego to materiał na wiele tekstów. Tutaj skupmy się jednak tylko na
wybranych coachyzmach, którym są tobizmy i ciebizmy, udatnie sparodiowane przez
Krzysztofa Gonciarza w pierwszym odcinku cyklu „Akademia Pieniądza”.
Tobizmem nazwać można wyraz „tobie” użyty tam,
gdzie zgodnie z normą mówi się „ci”. I analogicznie – ciebizm to „ciebie”
zamiast „cię”. W wypowiedziach Krzysztofa Gonciarza idzie to tak:
Wychodząc od lekcji z przekreślonym kołem, nauczę
CIEBIE dzisiaj czegoś nowego.
Wyjawię TOBIE najpilniej strzeżony sekret
najbogatszych ludzi na świecie.
Ta wiedza, którą TOBIE przekazuję, wszystko
zmienia.
Najbogatsi ludzie na świecie nie chcą wyjawić
TOBIE tego sekretu.
Dziękuję bardzo TOBIE za uwagę.
Wpiszcie słowa „coach”, „tobie” i „ciebie” w
wyszukiwarkę, a przekonacie się, że faktycznie są nadużywane. Po co? Zapewne po
to, aby położyć akcent na słuchaczce (lub słuchaczu). Modelowy coach ciągle
podkreśla: to o CIEBIE mi chodzi, to TOBIE poświęcam uwagę. Podkreśla z taką
przesadą, że można wyczuć, iż coś tutaj się nie zgadza.
Niektóre polskie zaimki mają dwie formy, krótszą i
dłuższą: „go” i „jego”, „ci” i „tobie”, „cię” i „ciebie”… Krótsza pojawia się w
tych miejscach zdania, które są pozbawione akcentu, dłuższa natomiast – w
akcentowanych. Przyjrzyjmy się paru przykładom, w których słowa wypowiadane z
większą siłą wyróżniłem wielkimi literami.
(A1) DAJ mi to.
(A2) MNIE to daj.
W zdaniu A1 akcent pada na słowo „Daj”. Właśnie ta
czynność jest najważniejsza w całym zdaniu – chcemy podkreślić, że chodzi o
dawanie, a nie np. oddawanie, pokazywanie, sprzedawanie. Wyraz „mi” jest mniej
istotny i występuje w pozycji nieakcentowanej. Za to w przykładzie A2
zaznaczamy: daj to mnie, a nie jemu, nie Wojtkowi, nie Lucynie.
Odwrotne konstrukcje, „DAJ mnie to” oraz „MI to
daj”, są niezgodne z oficjalną normą polszczyzny. Wiele osób powie po prostu
„są błędne”, ale to już zależy od tego, czym jest dla nas błąd. Zastępowanie
długich form krótkimi („MI się to nie podoba”) wydaje się dosyć częste i w
wielu wypadkach nie zostanie zauważone, więc nie naruszy komunikacyjnych
funkcji języka. Jednocześnie stoi w sprzeczności z tym, co twierdzą źródła
poprawnościowe (np. słowniki, poradnie), oraz może zakłócić odbiór wypowiedzi u
osób dbających o przestrzeganie oficjalnej normy. Ktoś mógłby również
argumentować, że na dłuższą metę takie mieszanie form osłabia – nieznacznie –
potencjał języka polskiego, odbierając mu jeden ze sposobów wyrażania różnicy
między tym, co warte i niewarte akcentowania.
Zamiana odwrotna – zaimków krótsze na dłuższe,
tak jak w coachyzmach – może być traktowana podobnie. Na pewno czasem budzi w
odbiorcach wrażenie własnej ważności, a wtedy z punktu widzenia coacha jest
funkcjonalna (choć formalnie – nieprawidłowa). Traci jednak tę cechę, gdy ktoś
zaczyna się czuć zirytowany zabiegiem, który odbiera jako niepoprawny,
pretensjonalny lub też manipulacyjny.
(B1) PRZYGLĄDAM się mu.
(B2) Przyglądam się JEMU.
We frazie B1 kluczowe słowo to „Przyglądam”, we
frazie B2: „jemu”. Ten ostatni przypadek będzie zgadzał się ze słownikową
normą, gdy za cel zdania uznamy zaznaczenie: „nie jej się przyglądam, nie im,
lecz jemu”. Widać tutaj, że w pewnych sytuacjach i długi, i krótki zaimek może
być równie uzasadniony. Wówczas decyduje kontekst, nie zaś treść zdania sama w
sobie. Gdybyśmy jednak w przykładzie odwrócili kolejność słów, to już tylko
fraza „JEMU się przyglądam” (nie: „MU się przyglądam”) zostałaby zaakceptowana
przez większość specjalistek i fachowców zajmujących się kulturą języka.
Przy okazji zwróćmy uwagę, że początek i koniec
zdania to miejsca, które – przynajmniej w polszczyźnie – bardzo często są
akcentowane. Z tego względu w standardowych użyciach języka (bo np. w poezji
bywa różnie) nie polecałbym takich konstrukcji, jak „Samolot ROZBIŁ się”.
Zazwyczaj lepiej powiedzieć „Samolot się ROZBIŁ” i dostosować szyk słów do
standardowej struktury zdania. O ile bowiem wyraz „się” można niekiedy słusznie
zaakcentować („Widzę, że zapomniało się przyjść do pracy! Albo lepiej powiem
wprost: TY zapomniałeś, a nie żadne «SIĘ»”!), o tyle jest to rzadka potrzeba.
Naturalnie istnieją i takie frazy, które np.
składają się z dwóch słów. Wtedy w rytm mowy wpisany jest tylko jeden akcent:
„POTKNĘŁA się” (nacisk pada tutaj na pierwszy wyraz, więc generalnie wypowiedź
zaczynać powinien czasownik „potknęła”, bogatszy informacyjnie od skromnego
„się”). Ale w dłuższych wypowiedzeniach przydatna może być świadomość, że i
początek, i końcówka to fragmenty eksponowane. Porzucając już całkiem kwestię
coachyzmów – polszczyzna pozwala nam dość swobodnie kształtować szyk zdania, toteż
śmiało przekładajmy wyrazy, aby podkreślić te, które rzeczywiście podkreślić
chcemy.
(Zauważcie: gdybym przed chwilą napisał „…które
rzeczywiście chcemy podkreślić”, powtórzyłbym tylko czasownik „podkreślić”, nie
zyskując zarazem nic, jeśli chodzi o styl. Ponadto repetycja stałaby się
bardziej rażąca, gdyż powtórzony czasownik znalazłby się na końcu
wypowiedzenia, w pozycji akcentowanej. Dobrze jest też w takich miejscach
uważać na rymy: jeśli ktoś dostrzeże rymujące się słowa pod koniec dwu
kolejnych zdań, jakaś część jego mózgu pomyśli, że to nie przypadek – a nie ma
po co przyciągać czytelniczej uwagi do słów, z którymi nie wiązaliśmy żadnego
głębszego zamysłu).
Taką to drogą od coachyzmów – ściślej: tobizmów i
ciebizmów – dotarliśmy do ważnej własności naszego języka, którą jest rozkład
akcentów w zdaniu. A na koniec jeszcze tylko wspomnę, że dłuższe formy zaimków
stosowane są też w przeciwstawieniach: „Nie JEGO zaprosiłem, lecz JĄ”.
PS. Niewątpliwie istnieją też dobrzy coache
(trenerzy, szkoleniowcy). Sam znam przynajmniej jednego sprawiedliwego – mam
nadzieję, że wybaczy mi ten tekst!
Nie znalazłem guziczka z napisem kontakt więc próbhuję tą drogą: Podpowiedz homeschoolerskiej rodzinie!Przygotowujemy się do egzaminu z WOSu. Z rozmachem, w szerokim zakresie.
OdpowiedzUsuńPodczas księgarnianych zakupów, wśród innych książek nabyłem m.in. popularyzatorską pozycję o tematyce socjologicznej. Grzebiąc po pólkach otworzyłem na chybił-trafił i mnie zainteresowała - wciągająca, wspaniale napisana, w sam raz dla początkującego pasjonata nauk społecznych - homeschoolerskiego ósmoklasisty badź licealisty. Po dwóch dniach ZGUBIŁEM!!! :( . Baaardzo chciałbym jakoś mieć ponownie!
W żaden sposób nie potrafię sobie przypomnieć ani autora ani tytułu :( . Nie Giddens ani nie Gabler.
Czy nie kojarzysz pozycji okołosocjologicznej, w której autor zaraz na początku porównując demokrację z autokracją korzysta z przykładu z filmu Mroczny Rycerz (Batman), kiedy to Joker stawia ludzi na dwóch statkach wobec dylematu, dając im detonatory bomb?PozdrowieniaJacek Jarecki
Oj, niestety nie wiem, jaka to może być książka. Ja wciąż chętnie polecam „Zaproszenie do socjologii” Petera Bergera, mimo że to praca sprzed pół wieku – ale świeżych przykładów oczywiście się tam nie znajdzie. I na przełom szkoły podstawowej i liceum to niestety pewnie zbyt wcześnie.
Usuń