Przedstawiciele Kościoła katolickiego w Polsce zaprezentowali
dziś krótki
raport poświęcony wykorzystaniu seksualnemu niepełnoletnich. Oto komentarz
do wyników na gorąco.
1.
Udostępnione dane pochodzą z formularzy
przygotowanych przez 45 polskich diecezji i 59 zakonów męskich, a opracowanych
przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego. Inaczej niż w takich krajach jak Stany Zjednoczone, Niemcy i Australia,
w zbieraniu lub opracowywaniu danych nie
brali udziału niezależni eksperci i ekspertki ani też instytucje państwowe.
Ten sposób przygotowania raportu musi się wiązać z
pewnymi wątpliwościami. Publikacja dokumentu jest jednym z kroków na drodze do
jawności, ale byłoby lepiej, gdyby znaczący wpływ na gromadzenie i analizę informacji
miały osoby niezwiązane z Kościołem katolickim (szczególnie z jego hierarchią).
Mam nadzieję, że w przyszłości dojdzie
do takiego badania i będziemy mogli porównać jego wyniki z obecnymi.
Autorzy dokumentu nie zajmują się też systemowymi mechanizmami
ukrywania przestępstw seksualnych ani odpowiedzialnością tych biskupów, którzy
w ukrywaniu uczestniczyli.
2.
Raport obejmuje
sprawy zgłoszone od 1 stycznia 1990 roku do 30 czerwca 2018 roku. Część przestępstw
popełniono wcześniej, ale liczyła się data zgłoszenia.
We wspomnianym okresie odnotowano zarzuty wobec łącznie
382 duchownych (dokument używa tu
słowa „przypadki”), a dotyczyły one 625 niepełnoletnich.
Liczby te nie obejmują – oczywiście – tych spraw, których nie zgłoszono. Trudno
określić, ile ich jest.
3.
51,8% zgłoszeń
dotyczyło osób w wieku „poniżej 15 roku życia”, a 48,2%: „powyżej 15 roku życia”
(nie jest jasne, do której grupy zaliczają się piętnastolatki) [I]. Są to inne
odsetki niż w badaniach amerykańskich, w których 72,7% poszkodowanych miało maksymalnie
14 lat (zob.
stronę 6 raportu John Jay College).
Różnica między badaniami prowadzonymi w Polsce i w
USA może wynikać m.in. stąd, że – jak podczas konferencji prasowej poinformował
ksiądz Wojciech Sadłoń – w sytuacjach wątpliwych wiek pokrzywdzonych
przyjmowano jako niższy, a nie wyższy. Jeśli pamięć dobrze mi służy, liczba
tych sytuacji nie została wskazana [II]. Ponadto, tak jak już pisałem, za bardziej jednoznaczne
uważam raporty, które zostały przygotowane z udziałem osób niezależnych od badanej
instytucji. Dlatego informacje amerykańskie według mnie stanowią lepszy układ odniesienia.
Różnica ta wydaje się znacząca, bo im niższy jest odsetek starszych
nastolatków, tym trudniej twierdzić, że istotną część problemu stanowi
wykorzystanie motywowane orientacją seksualną (obejmującą osoby o wyglądzie
dorosłym lub zbliżonym, a nie dzieci). Szerzej
na ten temat pisałem w odpowiedzi na jeden z tekstów Tomasza Terlikowskiego.
W powyższej notce wspominam też o sprawcach
sytuacyjnych, czyli osobach, które nie krzywdzą dzieci i nastolatków ze względu
na ich wiek lub płeć, ale z innych powodów, takich jak poważne problemy
osobowościowe połączone z silnym stresem oraz niedostępnością pełnoletniej partnerki
bądź partnera. Istnienie sprawców sytuacyjnych
jest jednym z czynników, które uniemożliwiają proste wnioskowanie o orientacji
na podstawie płci przestępcy i osoby wykorzystanej.
4.
Jeśli chodzi
o płeć poszkodowanych, 58,4% stanowili chłopcy, a 41,6% dziewczęta. To odsetki
bardziej wyrównane niż w USA i Niemczech, gdzie chłopcy liczyli odpowiednio 80,9%
i 62,8% pokrzywdzonych (zob. raport
amerykański, strona 69, oraz raport
niemiecki, strona 6).
W trakcie konferencji prasowej jeden z dziennikarzy
założył w swoim pytaniu, że wysoki odsetek chłopców wynika z orientacji seksualnej
przestępców. W odpowiedzi jezuita Adam Żak podkreślił, że „nie ma w tej chwili żadnego dowodu naukowego na to, […] że sprawcami
są przede wszystkim osoby o orientacji czy też skłonnościach homoseksualnych”.
Cieszę się z tak jasnego postawienia sprawy, zgodnego m.in. z obserwacjami
autorów drugiego
raportu amerykańskiego (zachęcam do samodzielnego wyszukania w tekście
słowa „homosexual”).
Sam pisałem o tej kwestii wielokrotnie i
zainteresowanych odsyłam do swoich
wcześniejszych tekstów (zwłaszcza do artykułu
w „Więzi”), w których omawiam wyniki badań pokazujących brak związku między
orientacją i wykorzystaniem. Wskazuję tam np. na znaczenie dostępności ofiar, zwracając
uwagę, że w USA po dopuszczeniu dziewczynek do roli ministrantek odsetek poszkodowanych
chłopców znacząco spadł.
5.
Zgodnie z
raportem w 94,8% zgłoszonych spraw rozpoczęto postępowanie kanoniczne, które
mogło zakończyć się karami kościelnymi. To niezwykle wysoki odsetek w
porównaniu z badaniami niemieckimi: u
naszych zachodnich sąsiadów tylko co trzeciemu kapłanowi wytoczono taki wewnątrzkościelny
proces.
Zestawianie obu państw jest jednak rzeczą
skomplikowaną, gdyż polski przypadek dotyczy lat 1990–2018, a niemiecki:
1946–2014 (dość podobnie więc jak amerykański: 1950–2002). Mogę jedynie
przypuszczać, że ta różnica ma mniejsze znaczenie dla wieku osób
pokrzywdzonych, a większe – dla odsetka spraw, w których wytaczano proces
kanoniczny, i być może dla płci poszkodowanych. Warto wziąć to pod uwagę także w
kwestiach wskazanych w punktach 3 i 4.
Dokument wskazuje również, że w ramach postępowań
wewnątrzkościelnych 25,2% sprawców wydalono ze stanu duchownego, 10,4%
uniewinniono, a w 12,6% przypadków nastąpiło umorzenie. Na pierwszy rzut oka dane
te nie odbiegają zbytnio od niemieckich
– w tamtym wypadku ekskomunikowano lub wydalono ze stanu duchownego 22,7% księży,
przeciwko którym toczył się proces.
W 44% przypadków wobec oskarżonych księży
rozpoczęto świeckie postępowanie karne (nie wiemy, ile z tych spraw diecezje
zgłosiły z własnej woli). W 31,4% przypadków nie nastąpiło zgłoszenie, w 24,6% brakuje
danych. W świeckich procesach w 63% spraw doszło do skazania, w 26,6% – do umorzenia,
a w 1,5% – do uniewinnienia.
*
To wszystko na gorąco. Raport
jest dostępny w internecie – zapraszam do samodzielnej lektury.
[I] EDYCJA: Muszę się poprawić – raport w jednym z miejsc precyzuje, że do pierwszej grupy zaliczają się osoby „do ukończenia 15 roku życia”.
[II] EDYCJA: I tu autokorekta – w końcówce raportu jest mowa o „pojedynczych przypadkach”. Zatem ten czynnik raczej nie odegrał istotnej roli.
[I] EDYCJA: Muszę się poprawić – raport w jednym z miejsc precyzuje, że do pierwszej grupy zaliczają się osoby „do ukończenia 15 roku życia”.
[II] EDYCJA: I tu autokorekta – w końcówce raportu jest mowa o „pojedynczych przypadkach”. Zatem ten czynnik raczej nie odegrał istotnej roli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz