niedziela, 29 października 2017

Jak przygotowywać referaty konferencyjne?

Po co jeździć na konferencje i wygłaszać referaty? Jak radzić sobie ze stresem? Jak planować wystąpienia? O tym wszystkim w świecie naukowym rozmawiamy zdecydowanie za mało.

Zapraszam do lektury kolejnego wpisu o praktycznych stronach życia akademickiego w Polsce (zwłaszcza w naukach humanistycznych i społecznych). Wcześniejsze notki na ten temat można znaleźć tutaj.

Do czego służą wystąpienia na konferencjach?

1. Referaty konferencyjne to wizytówkitak pisałem jakiś czas temu i nadal tak uważam. Przez dwadzieścia minut nie posuniemy naprzód stanu wiedzy naukowej, ale możemy zainteresować innych tym, co robimy. Z tego prostego założenia płynie istotny wniosek praktyczny: przygotowując referat, trzeba pomyśleć o słuchaczkach i słuchaczach. O czym i w jaki sposób opowiemy, aby przyciągnąć ich uwagę właśnie na tej konferencji? Co zrobimy, aby wieczorne wystąpienie w drugim dniu imprezy okazało się ciekawe dla ludzi zmęczonych innymi referatami, a poranne – dla tych, którzy nie poszli spać o 22.00? Rdzeniem wszystkiego pozostają nasze badania, ale kwestie komunikacyjne i retoryczne też trzeba koniecznie brać pod uwagę.

2. Jednym ze sposobów na świadome uwzględnienie komunikacyjnych aspektów referatu jest przyjęcie retorycznej ramy „zastanawiania się na głos nad danym problemem” lub „testowania pomysłów, które dopiero zostaną rozwinięte”. To nie zawsze dobrze wypada na piśmie, ale w ustnym referacie jak najbardziej jest miejsce na przedstawianie propozycji, pytań, wstępnych rozważań. Robiąc to, zapraszamy do dyskusji, tworzymy przestrzeń dla odbiorców, a przecież właśnie po to się z nimi spotkaliśmy. (Naturalnie istnieją wyjątki, takie jak wykłady eksperckie, ale nie o nich teraz mówimy).

W związku z tym nic nie stoi na przeszkodzie, aby potraktować referat np. jako przygotowanie do przyszłego artykułu, w którym ujmiemy temat w bardziej wiążący sposób. Nie wszystko musimy mieć dopięte na ostatni guzik; możemy też wprost powiedzieć publiczności, że teraz jeszcze klarujemy pewne koncepcje, szukamy rozwiązań jakiegoś problemu, weryfikujemy hipotezy.

Ale uwaga: to nie jest powód, aby stawać przed mikrofonem bez żadnego przygotowania. Istnieje różnica między ugruntowanymi wątpliwościami, wypływającymi z przemyśleń, lektur i wstępnych badań, a niewiedzą spod znaku „Co mi tam Arystoteles, dziś pod prysznicem pomyślałem, że…”. Zazwyczaj dobrze jest też zaprezentować jakieś odpowiedzi, a nie wyłącznie pytania. I wreszcie proporcja zagadnień „niedomkniętych” i „wyczerpanych” może się zmieniać w zależności od formuły danego wydarzenia. Na warsztatach studencko-doktoranckich (jak krakowskie Seminaria Groznawcze) często wprost zachęca się uczestników do wysyłania tzw. work in progress, nieco inaczej natomiast będzie na dużych konferencjach przyjmujących zgłoszenia z półrocznym wyprzedzeniem (choć skądinąd takim imprezom też może towarzyszyć część warsztatowa).

3. Postępy w karierze akademickiej to głównie kwestia systematycznej pracy, stopniowego budowania kompetencji, życiorysu i sieci kontaktów, a także mądrego korzystania z dostępnych zasobów (rzecz jasna nierówno rozłożonych – nie wszystkich rodzice wysyłali na wczesne lekcje angielskiego, nie wszyscy mieli okazję gromadzić kapitał społeczny i kulturowy w liceach z czołówek rankingów, nie wszyscy dostają od rodziny miejsce do mieszkania w wielkim mieście, i tak dalej). Bardzo rzadko zdarza się tak, by pojedyncze wystąpienie stanowiło niepowtarzalną okazję do przełomu w karierze naukowej. Warto z podwójną pieczołowitością przygotowywać się do ważnych konferencji, ale nawet jeśli referat nie wyjdzie nam najlepiej, to jest jeszcze parę dyskusji, lunchów, wieczornych imprez i przerw kawowych, podczas których możemy nawiązywać i wzmacniać akademickie więzi. Co więcej, nasze wystąpienie jest tylko jednym z wielu i pozostali uczestnicy nie będą od nas wymagali najlepszego referatu w historii nauki (my sami też nie powinniśmy go oczekiwać ani od siebie, ani od innych). To krok na drodze, a nie dzieło życia. Być może takie myślenie pomoże Wam odrobinę zmniejszyć stres związany z wystąpieniami.

I tak płynnie przechodzimy do kolejnej kwestii – kosztów psychologicznych i możliwości ich redukowania.

Źródło zdjęcia: Wikimedia Commons, licencja CC BY 2.0

Stres konferencyjny

Wystąpienia publiczne – w tym referaty na konferencjach – potrafią być bardzo stresującym doświadczeniem. W pewnym stopniu zależy to od indywidualnych doświadczeń i różnic psychologicznych, ale liczy się także staż oraz kontekst. Pierwsze wystąpienie po angielsku na ważnej konferencji, na której niemal nikogo nie znamy, pewnie dla prawie każdego z nas będzie o wiele większym obciążeniem niż polskojęzyczny referat na kolejnych warsztatach wśród znajomych twarzy. Podobnie przedstawianie własnych przemyśleń i wystawianie ich na potencjalną krytykę może być trudniejsze niż omawianie cudzej pracy.

Stres objawia się bardzo różnie. Jedni muszą przed wystąpieniem odwiedzić łazienkę (czasami więcej niż raz), inni dostają suchości w gardle, dreszczy, gorączki bądź bólu żołądka, a jeszcze inni budzą się rano z lękiem przed prezentacją. Bardzo różny jest też stopień, w jakim objawy te można złagodzić: można spotkać się z relacjami osób, którym większość reakcji stresowych z czasem minęła – nierzadko dzięki wytrwałym ćwiczeniom – ale i takich, które musiały nauczyć się z nimi żyć.

Dla osób postronnych objawy stresu są zazwyczaj niewidzialne. Ani publiczność, ani rozmówcy nie czują tego, co się dzieje w naszym organizmie, kiedy występujemy lub szykujemy się do referatu. To jedna z przyczyn, dla których o konferencyjnym stresie mało się mówi: łatwo ulec złudzeniu, że to problem rzadki, jednostkowy i niewart wzmianki. Wszelako to samo zjawisko ma też swoją dobrą stronę, którą trafnie wyraziła Alicja Urbanik-Kopeć: „To jest rada na konferencje, ale na życie w sumie też. Otóż ludzie nie wiedzą, jak bardzo się stresujesz, i łatwo ich oszukać”.

Istnieje wiele technik radzenia sobie ze stresem. Poniżej przedstawiam parę przykładów, zaczynając od sposobów myślenia o własnym referacie, a następnie przechodząc do rozwiązań technicznych. Nie są to jednak rozwiązania działające u wszystkich tak samo; aby wiedzieć, które z nich mogą Wam pomóc i w jakim stopniu, trzeba je indywidualnie przemyśleć lub wypróbować (jeżeli oczywiście w ogóle ich potrzebujecie). Nie są to również recepty na wszystkie konferencyjne problemy – dla przykładu, jeśli macie poczucie przepracowania i braku czasu na porządne przygotowywanie wystąpień, to może trzeba zacząć od prostego zmniejszenia liczby odwiedzanych konferencji.

1. Referatów konferencyjnych nie traktowałbym jako próby przekonania publiczności do pewnej tezy (chyba że chcemy np. zwrócić na siebie uwagę, polemizując z powszechnie przyjmowaną koncepcją lub cenioną badaczką), ale jako sposobność do podzielenia się z innymi własną pasją. Generalnie tematy wystąpień wybieramy samodzielnie i mówimy o tym, co sami robimy, co szczerze nas interesuje. Być może spojrzenie na konferencje od tej strony ułatwi Wam mentalne przeniesienie wystąpień z kategorii „trudnego zadania” do przegródki „mówienia o ciekawych sprawach”.

2. W polskim systemie edukacji nie ćwiczymy sztuki wystąpień publicznych – ani na studiach (licencjackich, magisterskich, doktoranckich), ani w szkole. Umiemy tyle, ile nauczyliśmy się na własnych błędach, ewentualnie na cudzych. Dlatego nie ma powodu, aby ktoś spodziewał się po nas cudów retoryki, zwłaszcza jeśli jesteśmy tylko doktorant(k)ami czy nawet student(k)ami. Ćwiczyć trzeba, ale jeżeli pewne rzeczy nie wychodzą, to może po prostu na tym etapie mamy prawo jeszcze nie wszystko wiedzieć i umieć?

3. Jeśli w sali są osoby, które lubimy, przydatna może okazać się myśl o tym, że nas słuchają i nam kibicują.

4. Jednej z takich osób możemy też zaprezentować nasz temat przed terminem wystąpienia. Nie jest wykluczone, że otrzymamy cenne uwagi merytoryczne lub formalne, ale przede wszystkim przekonamy się, że umiemy wygłosić referat i nie następuje przy tym katastrofa. Intelektualna świadomość tego faktu jest czym innym niż jego doświadczenie, i czym innym niż znalezienie potwierdzenia w oczach kogoś, kto jest dla nas ważny. A jeśli do tego nasz(a) słuchacz(ka) nie zna dobrze problematyki naszych badań, to pewnie będzie pod wrażeniem naszej wiedzy i taka informacja zwrotna też ma szansę zmniejszyć poziom stresu.

5. Może zdarzyć się i tak, że najskuteczniejszą doraźną pomocą będzie zażycie jakiegoś środka uspokajającego. Nie demonizowałbym tego rozwiązania, ale też raczej nie stosowałbym go regularnie bez konsultacji z kimś, kto zna się na medycynie. Znajoma lekarka podpowiada również, że nie należy zażywać takich środków po raz pierwszy tuż przed referatem, bo może się okazać, że wystąpią silne efekty uboczne (i np. prawie zaśniemy na scenie).

6. Dobre przygotowanie merytoryczne również może dopomóc w redukcji stresu. Gotowy plik z prezentacją, opracowane notatki, kilkakrotne wyszlifowanie pierwszego zdania, wypowiedzenie całego referatu na głos na dzień przed terminem – niejedną osobę to uspokoi. Tak jak i w innych przypadkach nie jest to jednak żelazna reguła, a w dodatku kryją się tutaj pewne pułapki; np. perfekcjonizm i prokrastynacja łatwo tworzą morderczy miks („nie zrobię tego wystarczająco dobrze, więc nie będę nawet zaczynać, dopóki nie przyjdzie ostatnia noc przed wystąpieniem”). Pracę warto zaczynać z założeniem, że referat istniejący jest lepszy od idealnego.


Źródło zdjęcia: Benoit Rochon, Wikimedia Commons, licencja CC BY 3.0

Planowanie referatu

Słuchaczki i słuchacze mają ograniczone zdolności koncentracji, a Wasz referat nie będzie jedynym wystąpieniem w danym dniu. Oto kilka wskazówek, jak odnaleźć się w tej sytuacji. Jak zawsze są to jedynie sugestie, a nie bezwzględne prawidła postępowania.

1. Jeżeli wystąpienie nie zainteresuje odbiorców w pierwszych minutach, później może to być bardzo trudne. Zachęcam więc do tego, by odpowiednio przygotować początek referatu. Można zacząć od zagadki (inaczej mówiąc: od pytania, które będzie ciekawe, zaskakujące, a nawet absurdalne) i następnie prowadzić publiczność do jej rozwiązania. Można podać nieoczywistą tezę lub wynik badań i zapowiedzieć kolejne. Można przyszykować anegdotę związaną z tym, o czym chcemy mówić. Tyle możliwości!

2. Nad pierwszymi zdaniami mamy największą kontrolę – nie musimy się spieszyć, nie jesteśmy też związani wcześniejszym biegiem wystąpienia. Jednocześnie może to być najbardziej stresujący moment. Dlatego warto rozważyć parokrotne przećwiczenie tych kilku zdań przed referatem (ja sam mam taki zwyczaj).

3. Dobrze jest również dopracować zakończenie, bo to od niego zależy, z czym zostawicie publiczność. Ostatnie zdania referatu są dobrym momentem na powtórzenie najważniejszej tezy albo wskazanie najciekawszego problemu. Można także powiedzieć, w jaki sposób Wasze badania mogą się przydać innym albo co wnoszą do stanu wiedzy.

I jeszcze parę innych spostrzeżeń:

4. Plik z prezentacją pełni wiele funkcji; jedną z nich jest nadawanie porządku wystąpieniu. Dla mnie samego to właśnie praca nad slajdami często jest okresem ustalania struktury referatu. Przy tej okazji można też zastanowić się nad tym, jak zasygnalizować ową strukturę publiczności. Może warto np. trzymać się zasady „początek każdej nowej sekcji to slajd z ilustracją” albo nadawać kolejnym częściom pliku nieco inną kolorystykę?

5. Jeśli korzystacie z prezentacji, przygotujcie się na apokalipsę zombie. Weźcie ze sobą plik w trzech różnych formatach (pptx, ppt, pdf), na dwóch różnych pendrive’ach, na wypadek gdyby jeden wpadł do herbaty. Zachowajcie kopię na swoim koncie mailowym, a także na laptopie, jeżeli bierzecie go ze sobą. Możecie nawet zawczasu wydrukować slajdy (po kilka na stronie), żeby przynajmniej mieć je przed oczami, jeśli z niewyjaśnionych przyczyn Wasz plik nie będzie się otwierał na komputerze konferencyjnym. Choć tej ostatniej pułapki z reguły można uniknąć, zapisując zawczasu prezentację w docelowym folderze i sprawdzając, czy działa.

6. Sygnalizowałem już wcześniej, że można z wyprzedzeniem wypowiedzieć cały referat na głos. Nie wszyscy to lubią, ale zachęcałbym przynamniej do wypróbowania takiej możliwości. W ten sposób można przetestować newralgiczne miejsca, zlokalizować fragmenty niedopracowane, a także sprawdzić ze stoperem w ręku, czy nie mówimy za długo. Spotkałem się też z pomysłem nagrywania własnego wystąpienia i parokrotnego odsłuchiwania go choćby w tramwajach, aby lepiej utrwalić je sobie w głowie.

*

Na tym na razie koniec. W następnym odcinku zajmę się tym, co ma miejsce w trakcie wystąpienia, a więc np. tym, jak mówić. Poruszę również temat referatów odczytywanych z kartki.

[PS. Słusznie wskazano mi, że wśród czytelniczek i czytelników tego wpisu będą również osoby prowadzące zajęcia ze student(k)ami. Jeśli tak, to zachęcam: pomyślcie o tym, czy podczas zajęć nie da się poćwiczyć z grupą jakiegoś elementu wystąpień przed publicznością (nie tylko referatów konferencyjnych) albo chociaż o nich porozmawiać. Mogłaby to być np. część zaliczenia. Jasne, sami niekoniecznie jesteśmy specjalist(k)ami, a program prowadzonego przedmiotu nie zawsze pozwala na takie wybryki – ale jeśli istnieje taka możliwość, to nawet niedoskonałe i pobieżne poruszenie tej tematyki może się wielu osobom przydać].

*

Inspiracją do napisania tej i następnej notki były dla mnie wypowiedzi Basi Borkowskiej, Kasi Czajka-Kominiarczuk, Olgi Drath, Pauli Drewniak, Moniki Helak, Adama Kasprzaka, Anny Krawczak, Jacka Olendra, Magdaleny Piekarskiej, Hanny Raszewskiej-Kursy, Piotra Sterczewskiego, Alicji Urbanik-Kopeć, Anki Wandzel, Marcina Zaroda i Ewy Zegler-Poleskiej. Wszystkim im bardzo dziękuję.

Oprócz bloga prowadzę fanpage – zapraszam do zaglądania. A gdyby ktoś chciał wspierać moją publicystykę złotówkami, można to zrobić za pośrednictwem profilu w serwisie Patronite.

10 komentarzy:

  1. Studentom udzielam następujących trzech rad:

    1. Kiedyś jedna aktorka (Maggie Smith?) powiedziała, że jak nie będzie miała tremy przed graniem, to znaczy, że przestała być aktorką. Wygłaszam kilkanaście odczytów i referatów rocznie od kilkunastu lat, wykładam, wygłaszałem już key note lectures dla tysiąca naukowców (not kidding you), i zawsze mam tremę.

    2. Jeśli miałbym udzielić jednej krótkiej rady, to tej: przed referatem wygłoś go dla siebie. Koniecznie NA GŁOS i stojąc. Chociaż raz. Zobaczysz, gdzie się zatykasz, zobaczysz, gdzie brakuje Ci slajdu, a gdzie masz o dwa za dużo. Jeśli masz wątpliwości, powtórz jeszcze raz. Jeśli to zrobisz, wszystko będzie dobrze.

    3. Nigdy nie ucz się na pamięć, nigdy nie czytaj z kartki. Lepszy referat wydukany "od siebie" niż idealnie napisany i przeczytany. Wybierz sobie osobę z pierwszego rzędu i opowiedz jej swoją historię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, przegapiłem komentarz! Dziękuję za niego, myślę, że to cenne rady – choć może nie u każdego się sprawdzą. W szczególności czytanie z kartki jest moim zdaniem do przyjęcia jako sposób radzenia sobie z konferencyjnym stresem (aczkolwiek sam do tego, by w miarę możliwości unikać tej formuły, a jeśli już trzeba, to przygotować tekst „do mówienia”, a nie „do czytania”). Będę to jeszcze rozwijał, kiedy zmobilizuję się do napisania następnej notki.

      Usuń
  2. Świetny wpis. Bardzo pomocny, zwłaszcza dla osób początkujących, jak ja. Częsty problem młodych ludzi to chęć pokazania wszystkiego, co do tej pory w danym temacie udało im się osiągnąć, badań, które przeprowadzili itp. Wychodzi z tego właśnie "dzieło życia". Bardzo motywująco zadzialało na mnie stwierdzenie (z pozoru tylko oczywiste), że przecież nic się nie stanie, jeśli coś pójdzie nie tak, bo jest to zaledwie pierwszy krok w drodze :) Dziękuję serdecznie za ten post!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz, bardzo mi miło, że wpis mógł się przydać!

      Usuń
  3. Referaty to coś czego bardzo unikam zawsze na konferencjach. Za dużo stresu to kosztuje, wypowiadanie się przed przełożonymi :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Na szczęście dziś w Szkołach Doktorskich mamy przedmiot dotyczący wystąpień publicznych. Jednak uważam, że wystąpienia przed małą grupą to nic w porównaniu do konferencji, ale to zawsze jakiś trening. Pozostało tylko powiedzieć: praktyka czyni mistrza :)
    Dziękuję za wpis, przede mną pierwszy referat konferencyjny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że wpis ciągle jeszcze się czasem przydaje. :-) Powodzenia na konferencji!

      Usuń
  5. Bardzo dużo przydatnych informacji. Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń