środa, 19 października 2022

Cywilizowane uprzedmiotowienie. O pracy dzisiaj


Poszedłem dziś na spotkanie z Jerzym Stachowiakiem, autorem książki „Czynnik ludzki. O cywilizowaniu uprzedmiotowienia”. W spotkaniu brał udział także Jacek Burski, a prowadziła je Olga Gitkiewicz.

 

Co mówił Stachowiak? Otóż najpierw – że dziś już nieprawomocne są pewne przeszłe formy traktowania pracowników i pracownic jak rzeczy. Nieprawomocne, czyli niemile widziane, przynajmniej w przestrzeni publicznej. Gdyby ktoś dzisiaj powiedział, że pracownik jest żywym narzędziem, zaraz rozległyby się głosy oburzenia. Tak samo by było, gdyby ktoś otwarcie zachwalał – powiedzmy – krzyczenie na zatrudnionych jako metodę zarządzania.

 

Nie znaczy to jednak, że uprzedmiotowienie zniknęło. Pojawiły się bowiem jego nowe postacie, które widać między innymi w języku. Weźmy choćby takie metafory, jak „kapitał ludzki”, „odsiewanie pracowników przy rekrutacji” lub „przesuwanie pracowników z działu do działu”. Wydaje się rzeczą interesującą, że w świecie zarządzania o osobach wykonujących pracę mówi się tak, jak mówiłoby się o obiektach nieożywionych. Z kolei psychologowie i psycholożki w tym środowisku poszukują niekiedy „blokad”, które należy „zwolnić”, by pracownicza energia mogła swobodnie płynąć. Trochę tak, jakby człowiek był… tamą.



 

Jerzy Stachowiak przywoływał również rozmaite ciekawostki historyczne. Wskazywał na przykład, że na przełomie XIX i XX wieku w USA Frederick W. Taylor stwierdził, iż ludzie zatrudnieni w przemyśle działają zbyt wolno. Promował więc taką metodę zarządzania, która przyspieszy ich pracę (polegającą na prostych, powtarzalnych czynnościach). W zamian proponował podwyżki. Stało za tym przekonanie, że człowiek jest chciwy i pracuje dla pieniędzy, toteż przy wyższych zarobkach powinien pogodzić się ze zmęczeniem.

 

Zmęczenie było w ogóle zasadniczym problemem dla myślicieli zajmujących się pracą. Wylano hektolitry atramentu, rozważając, co by tu zrobić z człowiekiem, który się męczy, a przez to nie działa tak sprawnie jak maszyna. Zastanawiano się między innymi nad tym, jaka powinna być podaż kaloryczna, aby ludzie mogli pracować jak najdłużej. I otwarcie uskarżano się na to, że człowiek nie może pracować bez przerwy.

 

Amerykańska kultura zarządzania była i jest przy tym wzorcem dla menedżerów wielu innych krajów. Już w międzywojniu z Polski do Stanów Zjednoczonych wyruszały delegacje, które starały się podebrać z USA techniki sterowania ludzką pracą, a następnie wdrożyć je w kraju.

 

Czy istnieje wyjście z tego języka i sposobu myślenia? Czy jest coś alternatywa dla ucywilizowanego uprzedmiotowienia? Być może są nią – dajmy na to – spółdzielnie? O to pytał Jacek Burski, zauważając zarazem, że ów proces cywilizowania może być zarazem pułapką. Owszem, chroni pracujących przed niejedną formą przemocy, ale ukrywa przedmiotowy charakter relacji pracy.

 

Na te pytania spotkanie nie dało raczej jednoznacznej odpowiedzi. Niemniej nazwanie problemu to już coś.


Spotkanie odbyło się w klubokawiarni Recepcja we Wrocławiu w ramach cyklu SocjoPercepcja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz