czwartek, 15 kwietnia 2021

List do redakcji Onetu w sprawie depresji [wpis gościnny]

Ostatnio na Onecie ukazał się niezwykle niefortunny tekst o depresji, noszący obecnie tytuł „Gdyby chłopiec był mały, wątły, zniekształcony, zrzucono by go ze skały”. Mam dla Was komentarz na jego temat – list do redakcji, który otrzymałem od Marii Siewierskiej i Pauliny Gawrońskiej. Dziękuję za jego nadesłanie i możliwość publikacji (po drobnych zmianach). Można go również przeczytać na moim fanpageu.

Uwaga: poza depresją w poniższym liście jest mowa również o samobójstwie i przemocy seksualnej.

***

To pierwszy raz, kiedy piszemy do redakcji w sprawie opublikowanego tekstu. Robimy to, bo uważamy, że „Gdyby chłopiec był mały…” jest skrajnie szkodliwy, toksyczny i niemądry.

Nagłówek, pod którym zachęcają Państwo do kliknięcia, „Nie byłam gotowa na depresję męża”, sugeruje, że dostaniemy historię dochodzenia do tej gotowości albo tekst mający na celu opisanie problemów, z którymi borykają się partnerzy osób chorujących na depresję.

To, co dostajemy, to powielanie najgorszych stereotypów, obarczanie winą i wzbudzanie poczucia winy u chorej osoby, totalne niezrozumienie sytuacji, próba udowodnienia, że depresję można wyleczyć „wzięciem się w garść” i że depresja to oznaka słabości ludzkiej woli. Nie ma znaczenia, czy „bohaterka” tej historii istnieje naprawdę, czy została stworzona na potrzeby artykułu – jej spostrzeżenia, analizy i pomysły są płytkie, dziecinne, nie są wspierające dla partnera ani zdrowe dla niej. Przedstawienie jej historii jako tej, z którą mamy się jako czytelnicy utożsamiać, jest szkodliwe, tak jak okraszenie jej cytatami i zdjęciami z ekranizacji komiksu i reprodukowanie obrzydliwych kalk:

– Próbowaliśmy się kochać. Ale pierwszy raz nam nie wyszło. Nam? Nie, nie nam. Jemu.

– Szukanie winy wszędzie, ale nie w sobie […] jak były ministrant, który pcha się do Sekielskiego, bo nie może zapomnieć tego, co zdarzyło się 40 lat temu.

– [Chciałam mu powiedzieć] że musi żyć – dla mnie, dla naszego synka. Ale to był tylko moment. Bo zaraz zamiast współczucia poczułam pogardę.




Zdjęcie w domenie publicznej, źródło: Pikist

Tak, choroba jednego z partnerów/partnerek w związku ma wpływ na obie osoby, również dzieci, często jest to doświadczenie bardzo trudne dla wszystkich członków rodziny.

Jednak sugerowanie, że depresja rodzica jest niemal gwarantem problemów psychicznych u (dorosłego już) dziecka, jest nadużyciem. Sugerowanie, że użyteczność partnera mierzy się jego skłonnością do poświęcania się rodzinie lub poziomem sprawności seksualnej, jest szkodliwe.

Sugestia (poprzez niezaprzeczenie temu kategorycznie i wprost), że na sygnał pojawienia się myśli samobójczych u osoby, która została dotknięta depresją lub przeżywa załamanie nerwowe, odpowiednią reakcją jest pogarda lub wyśmianie chorej/chorego – jest skandaliczna.

Artykuł kończy się sugestią, że tekst jest baitem i że następnego dnia poznamy ocenę jakiegoś eksperta oraz informację, dlaczego zachowanie żony jest „kuriozalne” (ciekawe, że to słowo nie pojawiło się w pierwszej wersji artykułu – pierwotna forma to „Jutro w Onecie wywiad z dr n. med. Grzegorzem Opielakiem, psychiatrą, o depresji u mężczyzn i o zachowaniu żony Rafała”). Spodziewamy się, że może tu pojawić się zwrot akcji i okaże się, że role płciowe zostały zamienione. Albo nie. Zresztą nie ma to znaczenia, bo na 24 godziny zostawiają Państwo czytelników z syfem do przyswojenia: mężczyzna chorujący na depresję jest słabeuszem i zasługuje na pogardę. Ile osób nie przeczyta kontynuacji historii i nie skonfrontuje ze sobą dwóch (być może odmiennych) punktów widzenia?

Niedającym się nie zauważyć brakiem równowagi przyzwalają Państwo na przyswojenie, zaakceptowanie i dalsze powielanie wszystkich najbardziej szkodliwych mitów na temat depresji.

To nie jest odpowiedzialne dziennikarstwo.

To nie jest dobry artykuł.

To nie jest temat abstrakcyjny, w którym nierzetelne wymyślenie historii będzie wystarczająco dobre.

Rozumiemy, że zarabianie na wzburzeniu jest skuteczne i pewnie ileś klików Państwo zrobili, ale jako portalowi aspirującemu i zrywającemu z poziomem „komentarzy na Onecie” nie wypada Państwu przepuszczać takiej toksyny, nawet jeśli jutro podacie antidotum. Nikomu nie było potrzebne tak lekceważące i niemądre podejście.

Spodziewamy się po Was znacznie więcej.

ADDENDUM

Rozumiemy, że tekst inspirowany był historią z bloga Pani Agnieszki. Nadal nie pojmujemy, jaki mógł być cel opublikowania i wywindowania na głównej stronie Onetu „Gdyby chłopiec był mały”. Czy błędne, niezdrowe, niepogłębione opinie na temat depresji mają Państwa zdaniem za mało miejsca w społecznej świadomości?

Czy puściliby Państwo tekst o tym, że szczepionki powodują autyzm, zmianę DNA i zatruwają rtęcią, tylko po to, by na następny dzień dać ekspertom szpaltę do stwierdzenia, że jednak są co do zasady bezpieczne i mają korzystny profil ryzyka? Czy jednak uznaliby Państwo, że to społecznie nieodpowiedzialne? Analogia między tymi sytuacjami jest uderzająca, szkoda, że nie zastanowili się nad nią Państwo przed publikacją.

Podtrzymujemy opinię o przejawie braku odpowiedzialności dziennikarskiej.

1 komentarz: